Witajcie :o)
Podobno od przybytku głowa nie boli, ale co za dużo to nie zdrowo! 😉 Po otrzymaniu dość pokaźnej paczki od Oriflame do testów (KLIK) postanowiłam, że powoli, kosmetyk po kosmetyku będę sobie je próbować i testować, aby przekonać się czy kosmetyki z katalogów są czegoś warte.
Na pierwszy ogień poszły 3 kosmetyki:
- Tender Care Chocolate Protecting Balm Czekoladowy krem uniwersalny Tender Care
- Swedish Spa Purifying Face Mask Oczyszczająca maseczka do twarzy Swedish Spa
- Very Me Double Trouble Kredka do powiek Very Me Double Trouble w kolorze Electric Purple
Aż wstyd się przyznać, że jeszcze nigdy nie miałam w swojej kosmetyczce bestselleru Oriflame jakim jest Tender Care Chocolate Protecting Balm Czekoladowy krem uniwersalny Tender Care. Teraz już wiem dlaczego to bestseller! To 15 ml maleństwo doskonale nawilża, odżywia i koi suchą, spierzchnięta skórę, natychmiast przywraca jej uczucie miękkości. Niezwykłe połączenie wosku pszczelego, witaminy E i substancji zmiękczających. Kremik uniwersalny i wielozadaniowy: na spierzchnięte usta, na suche skórki przy paznokciach, na łokcie, na kolana, wszędzie tam gdzie potrzebujesz mocnego i szybkiego nawilżenia. Ma bardzo bogatą i tłustą konsystencję i nieziemski zapach! Mój jest w wersji czekoladowej – pachnie jak czekoladki z bombonierki, ale macie do wyboru także o zapachu waniliowym, kokosowym, wiśniowym, migdałowym, karmelowym, a dla nie lubiących jakichkolwiek zapachów jest też wersja klasyczna (różowe opakowanie) bez zapachu! Dla każdego coś dobrego… Moje czekoladowe maleństwo ląduje w mojej torebce, żeby zawsze mieć je pod ręką. Kocham to! 😉
Miałam już okazję testować maseczkę z Oriflame, ale była ona z linii Pure Nature (KLIK Pure Nature Organic Jasmine Extract Exfoliating Peel-off Mask: Złuszczająca maseczka Pure Nature z organicznym ekstraktem z jaśminu), na której strasznie się zawiodłam. Więc do kolejnej maseczki podeszłam trochę jak pies do jeża. A o czym mowa? Tym razem jest to maseczka z linii Swedish Spa Purifying Face Mask Oczyszczająca maseczka do twarzy Swedish Spa.
50 ml tubka zawiera naprawdę genialny kosmetyk, a mianowicie maseczkę o kremowej, bogatej konsystencji, ale nie tępej w aplikacji. Zostawiamy ją na 10 minut na twarzy i spłukujemy wodą. Maseczka ma bardzo świeży, energetyzujący zapach i sympatyczny, miętowy kolor. Przez pierwsze 3-4 minuty po aplikacji czuje się jej działanie na twarzy (lekkie szczypanie, pieczenie) i lekki efekt chłodzenia. Później maseczka całkowicie wysycha na naszej twarzy i można ją spłukać. Maseczka ma za zadanie uwolnić naszą skórę od szkodliwych toksyn. Maseczka doskonale przygotowuje cerę na przyjęcie składników odżywczych tj. krem czy serum. Zawiera kompleks Hydracare+, oczyszczający malachit i glinkę białą bogatą w cenne mikroelementy i minerały. Efekt: genialnie oczyszczona, lekko ściągnięta, matowa cera. Świetny produkt do cery tłustej i mieszanej. Super oczyszcza, odświeża i matuje skórę, a dodatkowo widocznie zwęża pory! co w sumie nie ma w pierwotnym założeniu, więc robi nawet więcej niż musi. Pamiętajcie tylko, że nie warto trzymać jej dłużej na buzi dlatego, że może przesuszyć. Wydaje mi się także, że właścicielski cery suchej mogą być rozczarowane, bo jednak ta maseczka ma efekt matowienia i ściągnięcia skóry także polecałabym tylko posiadaczką cery normalnej, mieszanej oraz tłustej. Warto na nią zwrócić uwagę przy przeglądaniu kolejnego katalogu, bo ma naprawdę genialne działanie!
Na koniec zostawiłam sobie BUBEL! Mowa tutaj o Very Me Double Trouble Kredka do powiek Very Me Double Trouble w kolorze Electric Purple. Dwa odcienie w jednej kredce to super pomysł na efektowny makijaż niestety tu efektu NIE BĘDZIE! Kredka jest ekstremalnie twarda, tępa, sucha, przy rysowaniu kreski dziwacznie się roluje (co widać na zdjęciu) a do tego ma kiepską pigmentację. Połączenie kolorów bardzo fajne, ale nie ma szans, aby narysować jakąkolwiek kreskę na powiece bez zrobienia sobie krzywdy na oku. Omijajcie ją szerokim łukiem, bo jej użycie może być bolesne. Nazwa tego kosmetyku mówi sama za siebie – DOUBLE TROUBLE!
Do zobaczenia w kolejnych odsłonach TESTUJĘ KOSMETYKI ORIFLAME 😉
W razie jakichkolwiek pytań o Oriflame lub zapisania się do szeregów Ori w grupie iGO zapraszam na stronę Agi (KLIK)
Ogólnie to na Avon i Ori już dawno się obraziłam, ale muszę przyznać, że ten balsamik był całkiem niezły 🙂
Jak to bywa z każdą marką – są genialne kosmetyki i są też buble. Niestety z tymi z katalogów jest taki minus, że nie można ich zmacać czy zobaczyć koloru przed kupnem, a katalogi wizualnie są tak przygotowane, aby sprzedać nawet największy śmieć. Dlatego podjęłam tą współpracę, aby przetestować różne kosmetyki z oferty Ori i przekonać się co warto a czego nie warto kupować.
O to właśnie chodzi 🙂 No i już tyle razy nacięłam się na kolor, czy konsystencję, później na właściwości, na oszukańswo producenta odnośnie składu i zawyżoną cenę w stosunku do tych obietnic i jakości, że sobie darowałam zakupy 🙂 Ale współpraca bardzo ciekawa i z przyjemnością czytam Twoje wpisy na ich temat, to dla mnie jak eksperyment, który przeprowadzasz 😉
Dzięki za zrozumienie 🙂 właśnie o to mi chodziło w tej współpracy….
jak można nazwać kredkę double trouble? xDDD
Widocznie przewidzieli czym będzie ;P
Kiedyś byłam konsultantką Oriflame i bardzo dobrze wspominam Tender Care 🙂 To chyba jedyna rzecz do której wracam 😉
Co by dużo nie mówić Tender Care warto mieć w swojej torebce/kosmetyczce… na wszelki wypadek.
Też mam tą kredeczkę i masz rację, że jest toporna. Zamówiłam ją chyba 2 lata temu, a jeszcze mam ją w kosmetyczce! Kolorki ładne, ale co z tego skoro trzeba się nieźle namachać żeby choć trochę je wydobyć… A tender care uwielbiam, ale wersję wiśniową, mniam :))
Żałuje, że okazała się bublem, bo kolory są moje i brakuje mi takich w mojej kolekcji.
Fajny ten balsamki 😉
Tender Care to jest to! 🙂
Ja nie mam w ogóle dostępu do kosmetyków Oriflame
Nie mieć wokół siebie żadnej konsultantki Ori to trzeba mieć pecha… bo wydaje mi się, że wszędzie ich pełno.