Shellwe Makeup FARASHA – chińska marka premium

Witajcie

Gdy użyję przymiotnika „chińskie” w sumie do czegokolwiek to nie kojarzy to się zbyt pozytywnie, prawda? A jak powiem, że CHIŃSKA marka może być PREMIUM?!

Zabrzmi to trochę kuriozalnie, bo w Polsce raczej to co chińskie jest raczej kojarzone z czymś słabej jakości, podróbami, niskich lotów itd. Jednakże CHIŃSKIE może być także w wersji PREMIUM. To udowodniła marka indie SHELLWE MAKEUP.

W moje ręce trafiła paleta FARASHA. Marka przeważnie w obrębie danej kolekcji ma dostępne dwie wielkości palety: Full size, która zawiera 11 g i Mini size, która ma 5 g – to właśnie ta którą tu widzicie. Bardzo fajny koncept, bo różnica w cenie jest znacząca i osoby takie jak ja np posiadające już znaczną kolekcję palet z wiadomych względów i tak nie zużyłaby wersji full size. Znów wersja mini size pozwala nam na zakup w niższej cenie i „spróbować” produktów marki. Muszę przyznać, że to pomysłowe i aż chciałoby się widzieć to w innych markach. Że nikt na to wcześniej nie wpadł?! Ciekawe…

Wracając do samej palety FARASHA. Bardzo spodobała mi jej historia kolorystyczna, bo marka raczej idzie w taką kolorystykę stylu edgy / grunge. Paleta Farasha swoją kolorystką jak by łączy dwa światy – niby z kolorem, trochę dziewczęcego różu, a jednak te przygaszone zielenie / szarości dają taki vibe „niegrzecznej dziewczynki”. Ta paleta sprawia, że faktycznie możemy się nią pobawić i jednego dnia być słodką lolitką a drugiego metalówą. Mnie to osobiście odpowiada, bo sama czasami mam takie dni gdzie mogę ubrać się cała na różowo łącznie z futerkiem, a drugiego wskakuje w glany i koszulę.

Dlaczego jednak nazwałam SHELLWE MAKEUP marką PREMIUM? Czuć tą jakość w pracy tymi cieniami! Maty cudownie napigmentowane, rozblendowują się do chmurki koloru kilkoma ruchami pędzla, super się dokładają, można wzmacniać, można robić kanapki, nie robią plam nawet przy trudniejszych kolorach jak zieleń czy szarość. Błyski to poezja – bogate, kremowe, cięższe w konsystencji, ale nawet bez bazy nie zbierają się w załamaniach. Kolorystycznie i formulacyjnie bardzo przypominają mi te od Ensley Reign. Są tu bogate multichromy, z holo drobinką, które dają bogaty i głęboki blask.

Postawiłam na takich trochę edgy makeup – technika odwróconych kolorów:

  1. Zaczynam od wyciągnięcia zewnętrznego kącika szarością;
  2. Wewnętrzną część górnej powieki pokrywam miętową zielenią;
  3. Na środek górnej powieki aplikuję zielonkawe srebro;
  4. Dolną powiekę od zewnętrznej części traktuję miętą, którą lekko wzmacniam ciemną zielenią tuż przy linii rzęs, aby połączyć to spójnie z szarością w zewnętrznym kąciku;
  5. Następnie idąc ku wewnętrznemu kącikowi aplikuję szarość, a na to holo odcień szarości/fioletu/różu.

Reszta twarzy:

  • podkład: Catrice True Skin Hydrating Foundation 007
  • korektor: Pierre Rene Professional Serum Concealer 05 + Catrice True Skin High Cover Concealer 010 Cool Cashmere
  • puder pod oczy/twarz: Brush Up! by Maxineczka Under Eye Powder Matte / SHEGLAM Insta-Ready Face & Under Eye Setting Powder Duo
  • bronzer/kontur: GlamShop kolekcja Z FIOLETEM – Brązer – KAKAO
  • róż: Cosmic Beauty Blush Butter – Nutmeg
  • brwi: Claresa True Glue! + NYX Lift&Snatch! Brow Tint Pen Ash Brown
  • usta: RLM x Bell Glassy Lip Oil 02 Glaze

Muszę przyznać, że tak mi się spodobało to połączenie kolorystyczne i technika odwróconych kolorów, że dwukrotnie miałam ten makeup na sobie, ale to się zdarza naprawdę sporadycznie. Formulacja i jakość SHELLWE MAKEUP ogromnie przypadły mi do gustu makijażowego, że w niedalekiej przyszłości uzupełnię swoją kolekcję o inne opcje kolorystyczne. GORĄCO polecam wypróbować tą chińską markę indie.

POZDRAWIAM

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *