NOWOŚĆ wprost z UK – COSMIC BRUSHES Pierwsze wrażenie

Witajcie

Jeśli śledzicie mnie na social mediach dobrze wiecie, że moje makijażowe łapki sięgnęły po palety aż do UK – marki COSMIC BRUSHES!

Muszę przyznać, że na naszym rodzinnym rynku cieni/palet widziałam już praktycznie wszystko… jest często zachowawczo, wiele odrobiną nudy… wiele się w tej kwestii nie zmienia! Ot! kolejna paleta nude… :/

Dlatego też „znudzona” postanowiłam sięgnąć dalej, w ciekawszy świat marek tzw. „indie brand”. Są to przeważnie małe biznesy, które mają niewielki nakład palet i wypuszczają je tzw. „dropami”. Co oznacza, że na swój egzemplarz trzeba przeważnie poczekać…

Na palety COSMIC BRUSHES czaiłam się już parę dobrych tygodni. Skuszona dobrymi opiniami tuż przed świętami uległam, a że właśnie rzucili porcję „świeżych” palet, przepadłam. 😉 Kupiłam upatrzoną MUSE oraz SERENITY.

Każda z nich posiada 20 cieni (23 g całość, czyli na 1 cień wychodzi 1,15 g) kompozycyjnie bardzo przemyślane. Cen nie podaję ponieważ zależy to oczywiście od kursu funta brytyjskiego w dniu zakupu. Palety docierają bez problemu i bez najmniejszego szwanku do Polski (cło wyniosło mnie 8,50 zł).

WARTE ZACHODU?!

Muszę przyznać, że jest to moje pierwsze wrażenie po JEDNYM makijażu, ale… będzie z tego MIŁOŚĆ!

Maty są naprawdę PRZEKOZACKIE! Dobrze, że jest ich zdecydowana większość, bo to NAJWIĘKSZY PLUS. Ultra kremowe, blendują się do chmurki koloru, nie osypują, nie robią plam, nie zapiekają się na powiece. Pigment w punkt – można dokładać, blendować, robić kanapki jeden na drugi. BOSKIE!!!

Co do błysków – są jak by takie śliskie, gładkie, miękkie… formulacyjnie najbliżej przypominają mi multipastele GS. Ma to swoje plusy jak i minusy… Dają gładką taflę koloru na skórze o wykończeniu perły/metalika. Przez co są opalizujące, odbijające światło, ale jednak znacząco mniej drobinkowe. Także nie mają tak potężnego błysku jak turboty GS… świecą jak by „swoim wewnętrznym blaskiem”. Takie podobne uczucie mam do multipastelii, które właśnie za to kocham. Z drugiej zaś strony ta formulacyjna „śliskość” sprawia, że są odrobinę bardziej „tłuste” co ma znaczenie przy dłuższym noszeniu, bo mają tendencje do zbierania się w załamaniach skóry także aplikacja na bazy typu glitter primer czy „lepik” – wskazane!

MOJA SZCZERA, OSTATECZNA OPINIA o paletach MUSE i SERENITY – kliknij TUTAJ!!!

Kolorystycznie super przemyślane, bo nie ważne po który odcień sięgniemy – wszystko DO SIEBIE PASUJE! Jest bardzo intuicyjnie, kreatywnie i … kolorowo, ale z głową! Tu nie ma przypadku choć cienie w samej palecie są chaotycznie „rozsypane” i na pierwszy rzut oka wydaje się, że to „zgraja przypadkowych nieznajomych”. Nic bardziej mylnego…

Na pierwszy look paletą SERENITY jakoś tak organicznie poszłam w odcienie perrywinkle.

  1. Zewnętrzną część oka traktuję fioletem PIXIE;
  2. Wewnętrzną zaś gołębim błękitem AWAKE;
  3. Te dwa światy łącze na środku powieki błyskiem ETHER;
  4. W wzdłuż linii rzęs prowadzę odrobinę granatu MOOD;
  5. Na koniec opalizujący odcień OPAL w wewnętrznym kąciku.

Muszę nacieszyć się nowymi dzieciaczkami w paletkowej rodzince, ale coś czuję, że to nie będą ani pierwsze ani ostatnie palety tej marki… 😀 także śledźcie update na blogu i IG.

Słyszałyście o marce COSMIC BRUSHES, a może znacie lubcie/nie lubcie?! Dajcie znać w komentarzach… 😉

POZDRAWIAM

2 komentarze

  1. […] do Was z kolejną paletą od COSMIC BRUSHES… MUSE! Moje ostateczne przemyślenia o formulacji… […]

  2. […] coś w stonowanych, zgniłych zieleniach do mojego outfitu. Wybrałam paletę COSMIC BRUSHES SERENITY i kolorystyka super składała mi się w piękną całość. Do czasu gdy nałożyłam odcień […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *