Witajcie
Po eterycznej Chamonix Après-Ski Palette od Nomad czas na jej zdecydowanie odważniejszą koleżankę Fuji Five Lakes Palette…

Paleta Chamonix Après-Ski to harmonijna, spójna kompozycja pastelowych odcieni. Bardzo urokliwa, ale i w błysku jak i w pigmencie matów dość subtelna. Historia kolorystyczna Fuji Five Lakes Palette to jej totalne przeciwieństwo, także w formulacji.

Na samym początku na uznanie zasługuje dopracowanie samego opakowania palety: wygląda jak obraz malowany farbą olejną na płótnie (nawet czuć fakturę pod palcem). Rzadko zwracam na to szczególną uwagę, ale tutaj trzeba im oddać dbałość o detale.
W środku znajdziemy 15 odcieni w historii kolorystycznej inspirowanej japońską górą Fuji w jesiennej odsłonie w akompaniamencie jeziora w tle. Inspiracja ta daje dość kontrastowe zestawienie bardzo ciepłych czerwieni oraz żółci w opozycji do chłodnych niebieskości i gołębich szarości. Bardziej kontrastowo już nie można… co właśnie przyciągnęło mnie tak bardzo do tej palety!
W tych 15 odcieniach znajdziemy 9 matów, 5 błysków oraz 1 duochrom. Maty są bardzo mocne w pigmencie. Odnoszę wrażenie, że duża część formuły to czysty pigment. Jednak to sprawia, że są dość „ciężkie” na skórze. Są konkretne, wyraziste i rozcierają się pięknie.

Błyski… hmmm… ich formuła jest dość specyficzna. Określiłabym ją jako matowa baza w kolorze plus kompatybilne w odcieniu drobinki, które są bardzo kruche w konsystencji, nakładają się nierównomiernie. I coś takiego już kiedyś widziałam i używałam. Bardzo podobną, jak nie identyczną formułę ma marka MOIRA czy nawet LUNAR BEAUTY, które są produkcji chińskiej. Co sprawiło, że zrobiłam małe dochodzenie i okazuje się, że NOMAD też ma swoje laby w Chinach i tam są produkowane ich palety. Także to wiele wyjaśnia skąd takie podobieństwo w formulacji. Nie mam nic do produkcji chińskiej, bo to jeszcze nie świadczy o jakości… bo wiem, że chińskie może oznaczać premium co pokazuje Shellwe Makeup. Jednakże tutaj ta konkretna formuła jest raczej niższych lotów, może nawet nie stworzona specjalnie dla NOMAD a raczej „gotowiec z półki”. Pokuszę się o stwierdzenie, że palety z ACTION za 20 zł dają podobny vibe…

Wracają jednak do historii kolorystycznej, bo to jest siłą tej palety. Bardzo odważne, nietypowe połączenie. Zrozumiałe, że nie dla każdego. Jednak nie mam nic drugiego takiego w swojej kolekcji. Dla matów i kolorystyki warta grzechu paleta. Błyski rozczarowują…
Poznając tyle indie brand zaczynam zauważać pewną zależność szczególnie jeśli chodzi o amerykańskie brandy. Można robić to na bardzo wysokim, jakościowym poziomie jak Ensley Reign czy Gourmande Girls Cosmetics , a można trochę na pół gwizdka jak NOMAD czy LUNAR BEAUTY. I tutaj rodzi się moja już osobista teoria co do amerykańskich preferencji: oni takie formulacje sobie chwalą! Na amerykańskim YT właśnie bardzo lubią Nomad, Lunar a nawet Unearthly Cosmetics (na którym też się przejechałam, ale to już temat na inny wpis w przyszłości). Amerykańskie wyobrażenie „dobrych” błysków jest zgoła inne od tego co możemy znaleźć nawet w Europie. Jak się okazuje, że „punkt widzenia zależy od punktu siedzenia”.



POZDRAWIAM
