Witajcie
Mięta poszła w ruch kolejny raz, ale tym razem w wydaniu dziennym, z brązami. Lekko, przyjemnie…
Na całą powiekę nałożyłam białą bazę (NYX Jumbo Eye Pencil #Milk). Załamanie podkreśliłam ciepłym brązem (Inglot 360 M), bo cała reszta jest w zimnej tonacji. Kolejno nakładam mięte na 1/2 powieki górnej (Inglot 104R). Zewnętrzny kącik cieniuję odcieniem taupe (MUA Undress Me Too, cień Exposed) i zimnymi brązami (Inglot 378 M + Inglot 391 M). Dolną powiekę także traktuje brązami. Wewnętrzny kącik rozświetlam miętowym pyłkiem (Kobo Pure Pearl Pigment 504 Mint Cream).
Do tego usta w bardzo lekkim różu (Rimmel Lasting Finish Lipstick #070 Airy Fairy + Essence XXXL Shine Lipgloss #022 Nude Kiss) i policzki lekko zarumienione (Inglot Róż do policzków #57).
Pozdrawiam
Pięknie Moniko! Uwielbiam takie połączenia :)))
Like! ;P
Makijaż jak zawsze piękny! 🙂 Ja coś nie mogę się przekonać do mięty na moich oczach, ogólnie do niebieskości. Mimo, że to mój ulubiony kolor to mi chyba nie pasuje 🙁
Zielenie i niebieskości to dwa najtrudniejsze kolory w makijażu. Nie ten odcień albo złe połączenie z innym kolorem i może wyjść jedna wielka tandeta. To jest kwestia znalezienia „swojego” odcienia.
super, ja uwielbiam miętę na powiekach 🙂
Ja ostatnio mam na jej punkcie małego bzika, i na powiekach i na pazurach…
i jeszcze zapraszam do wzięcia udziału w rozdaniu 😉
Dzięki 🙂
Przepiękny make up, uwielbiam miętę 🙂
Ja ostatnio mam na jej punkcie małego bzika, szczególnie jeśli chodzi o pazury…
Cudne połączenie…też takie lubię :-). Pięknie wyglądasz w tym makijażu. Pozdrawiam.
Ta wersja jest z kolorem, ale z drugiej strony ten kolor jest taki lekki i kobiecy na tyle, że wyszedł z tego bardzo fajny i dziewczęcy dzienniaczek. Jak widać da się użyć koloru i nie przesadzić z kolorem…