Przy spontanicznym tworzeniu makijaży bywa tak, że raz make up wyjdzie taki sobie albo kolory nie te albo w ogólnie to nie był dobry dzień na makijaż (ja tak czasami mam). Bywa też tak, że trafiamy w dziesiątkę, dane połączenia kolorystyczne idealnie pasuję do naszej urody i dobrze czujemy się w makijażu, dobrze się nosi.
Śliwka w czekoladzie to właśnie ten strzał w dziesiątkę. W tym miesiącu miałam go chyba ze 3-4 razy na sobie (a rzadko noszę dokładnie ten sam makijaż). Chciałam już wcześniej go Wam pokazać, ale niestety ostatnio jestem tak zajęta (szukam mieszkania do kupienia), że wychodzę o godzinie 6:30 rano z domu kiedy jest jeszcze ciemno, a wracam ok. 19 wieczorem kiedy też jest ciemno więc fotki odpadają.
Tak naprawdę w ciągu tych 2 tygodni miałam na sobie różne ciekawe makijaże, które z wielką chęcią chciałam Wam zaprezentować, ale czas ani światło na to nie pozwalało. A szkoda…. :o/
Ale wracając do śliwki….
W załamaniu powieki roztarłam matowy, ciepły brąz (Inglot 378 Matte) – to nasza czekoladka. W zewnętrznym kąciku oka znalazł swoje miejsce matowy, głęboki fiolet (Inglot 377 Matte) – to nasza śliweczka. Żeby śliwka nabrała trochę blasku resztę powieki pokryłam lawendową perłą (Inglot 440 Pearl).
Co jeszcze znalazło się na twarzy?:
– podkład: Rimmel Lasting Finish 16h Foundation w kolorze 103 True Ivory
– róż: e.l.f. Natural Radiance Blusher w kolorze Shy
– brwi: cień do brwi Inglot nr 560 + korektor do brwi Delia
– błyszczyk: 2True Plumptuous Lip Gloss nr 10
– maskara: Maybelline One by One
PS. Przepraszam za te okropne, posklejane rzęsy, ale nie chciały współpracować dziś rano ;o/
Enjoy!!! ;o)
Bardzo mi się podoba :)!
Bardzo ładny makijaż 🙂
Bardzo ładny:-))
ładny 🙂