Witajcie :o)
Dzisiejszego poranka wzięło mnie na fiolety, ale chyba udzieliła mi się poniedziałkowa „chandra” i wyszło dość ciemno, mgliście i ponuro, ale efekt końcowy jest całkiem, całkiem ;o)
W pierwszej kolejność zaznaczam załamanie powieki purpurą (Inglot 486 Double Sparkle), która będzie nieśmiało przebijać przez innej cienie na nią nałożone. Zewnętrzny kącik podkreślam śliwkowym fioletem (Inglot 377 Matte), środek powieki mglistym fioletem (Inglot 485 Double Sparkle), a wewnętrzny kącik „rozświetlam” fioletową szarością (Inglot 420 Pearl). Żeby dodatkowo przyciemnić zewnętrzny kącik używam odrobinę czerni (Inglot 391 Matte).
Wy też tak czasami macie, że Wasz makijaż zależy od nastroju? A może jeszcze od czegoś innego?! Dajcie znać w komentarzach.
Lubię takie ciemne strony makijażu ale nie na sobie nie czuję się w nich dobrze
Ja bardzo lubię ciemne makijaże najlepiej w wersji dymka.
Jej jaki piękny kolor oczu:) moje są takie nijakie :/
Moje same z siebie też aż tak zielone nie są to po prostu zasługa fioletowych cieni.
genialny makijaż!!!!
a do czego u mnie zależy makijaż??!!
od nastroju, pogody i czasu:-)
U mnie jeszcze od weny – jak jej nie mam to się nie maluję!
U mnie może nie makijaż, ale wzory i kolor na paznokciach jak najbardziej zależą od nastroju.
Widzisz Tobie poszło w paznokcie, mi w makijaż 🙂
Dość ciemny, ładny, pasuje Ci 🙂
Może nie tyle co ciemny co ponury i mroczny.
Jakie tam ponuro, ślicznie wyszło:) Lubię takie makijaże!
A jednak mgliście… nastrój to nastrój.
Super. Mi tam gdzieś śliweczkowy kolor przebija co mi się bardzo podoba:)
I tak właśnie miało być, nic oczywistego, gdzieś tam w tle…