Witajcie
Od kiedy „odkryłam” sposób na aplikację dość specyficznych cieni Kobo mogę wreszcie je prawidłowo wykorzystać. Tym razem przemycony kolor metalicznego, jasnego błękitu o mylącej nazwie 211 Lavender Blush do dziennego makijażu. Błękity nie zawsze muszę być kiczowate….
W pierwszej kolejności zaznaczam załamanie powieki ciepłym brązem (Inglot 457 DS). Kolejno cieniuję zewnętrzy kącik czekoladowym brązem (Inglot 378 M + Inglot 435 P). 2/3 powieki pokrywam jasnym błękitem (Kobo 211 Lavender Blush), aby przejście pomiędzy ciemnym brązem a błękitem było płynne nakładam średni, dość neutralny brąz (Inglot 402 P) i rozcieram wszystko razem. Wewnętrzne kąciki rozjaśniam pigmentem opalizującym na fioletowo (Kobo Pure Pearl Pigment 501 Violet Blush).
Jest kolor, jest błękit, jest dzienny makijaż, ale nie kiczowaty… 😉
Ja widzę lawendę, zgodnie z nazwą cienia…:)
No! jak by się uparł to może… ale normalnie to po prostu błękit.
chyba mam ten cień 🙂
fajnie się prezentuje w tym wydaniu
U mnie też przeleżał kilka dobrych miesięcy, bo jest ciekawym odcieniem, ale nie za bardzo wiadomo z czym go skomponować. W tej wersji wygląda fajnie.
Pięknie:)
Dość prosto, ale urokliwie…