Witajcie
Znów dość nietypowa propozycja jakim jest HOLO EYE.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem „100 lat za murzynami” i dopiero teraz do mojej kolekcji wpadła Anastasia Beverly Hills Modern Renaissance – jedna z bestsellerów tej marki.
Muszę przyznać, że po palecie Riviera ABH nie jestem aż tak wielką fanką tej marki, ale może to się jeszcze zmieni po wpływem właśnie Modern Renaissance czy Soft Glam. Któż to wie! 😉
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym podeszła do niej standardowo, bo takich makijaży jest na pęczki. Postawiłam na coś z goła innego, ale nadal w wersji dziennej czyli HOLO EYE.
- Obszar nad załamaniem ociepliłam średnim brązem [#Burnt Orange];
- Samo załamanie powieki pogłębiłam i przyciemniłam terakotowym brązem [#Realgar] ,
- Zewnętrzny kącik oraz wewnętrzny pokryłam bardzo ciepłym brązem [#Red Ochre] pozostawiając jednak obszar na wysokości soczewki gołym;
- Aby uzyskać głębszy odcień na brąz w zewnętrznym i wewnętrznym kąciku dodaję odcienia bordo [#Love Letter],
- Na środek powieki wklepuję odrobinę złota [#Primavera] i wyciągam ku górze;
- Dolną powiekę traktuje brązem [#Red Ochre] i bordem [#Love Letter] a od dołu rozcieram [#Realgar] i [#Burnt Orange];
- Granice całości dopracowuje cielistym beżem [#Tempera].
Reszta twarzy:
- podkład: Bell HypoAllergenic Nude Liquid Powder 01 + 02
- korektor: L’oreal Infallible More Than Concealer 322 Ivory
- puder pod oczy i reszta twarzy: Maybelline Master Fix Setting + Perfecting Loose Powder
- bronzer/kontur: NYX Highlight & Contour Pro Palette odcień Sculpt
- rozświetlacz: Becca Shimmering Skin Perfector Pressed w kolorze OPAL
- brwi: Anastasia Beverly Hills Dipbrow Pomade Ash Brown + Golden Rose Longstay Brow Styling Gel
- usta: Bell Moroccan Dream Matte Liquid Lips 03
POZDRAWIAM
Wygląda to bardzo kobieco, ale też intrygująco i po prostu inaczej. Oczy wydają się większe i pełne głębi. Myślę, że taki styl powinien się przebić do makijaży na większe okazje.
Bardzo jestem ciekawa Twoich wrażeń z pracy z Modern Reinassence. Faktycznie tak dobry jak mówią?
Kiedy zobaczyłam Alysse Edwards, pomyślałam że muszę ją mieć, ale miała mieszane recenzje. Zamiast Riviery wolę In the Spotlight od Affectu, a reszta palet mnie nie zdobyła kolorystyka na tyle, żebym wydała na nie te 220-250 zł. Może poza dużymi Norvinami, ale ich z kolei wychodzi po prostu za dużo i za często, a taka strategia marek selektywnych mi po prostu nie odpowiada.
Na wieczór idealnie tylko z większą ilością błysku może nawet brokatu… perfecto!
Fenomenu ABH nadal nie rozumiem – te palety są ok, ale o niebo lepsze maty są np właśnie Affectu, Glam Shopu czy nawet Kobo. Pracuje się z nimi dobrze, ale zawsze brakuje mi tego „czegoś”, trudno mi to określić słowami, czuć to pod pędzlem. Nie są złe ale też nie są wybitne w dodatku za tą cenę regularną! Coś czuję, że kolejnej ABH w mojej kolekcji nie będzie. To jest jak z Diorem – taki „gadżet” makijażowy, niby masz, ale samo się nie pomaluje.
Właściwie to bardzo dobrze. Po co wydawać pieniądze na produkty selektywnych marek, skoro można mieć tańsze, polskie i co najmniej równie dobre. Na pewno można kupić lepsze cienie, pytanie tylko, czy różnica w jakości będzie na tyle duża, żeby to się opłacało. Moje najdroższe paletki są od Jeffreego Stara i faktycznie, ciut lepiej się z tymi cieniami pracuje, i tutaj przynajmniej te cienie są spore i jest ich trochę w palecie, więc ceny nie są aż takie z kosmosu, ale nie mogę powiedzieć, żeby to była jakaś ogromną różnica. Pewnie z cieniami Natashy Denony czy Pat McGrath pracuje się jeszcze lepiej, ale dla mnie różnica nie może być aż tak wielka, żeby usprawiedliwiala taki skok cenowy