Witajcie
KOBO Professional dosłownie 4 dni temu wypuściło świeżutką Edycję Limitowaną. Trzeba przyznać, że prezentuję się obłędnie…
W skład Edycji Limitowanej wchodzi: 5 odcieni szminek MATTE LIPS, 4 odcienie PURE PEARL PIGMENT, paleta MATTE BLUSH PALETTE oraz WHITE BRIGHTENER MIX czyli biały pigment do rozjaśniania podkładów.
Mnie osobiście jednak najbardziej zainteresowały szminki i pigmenty, bo prezentują się cudnie i przykuwają uwagę swoimi unikatowymi odcieniami.
MATTE LIPS to już mi bardzo dobrze znane wykończenie ponieważ w szafie KOBO znalazły swoje miejsce na stałe. Pisałam o nich TUTAJ: cudowne kremowo matowe wykończenie, długotrwałe utrzymujące się na ustach. W Edycji Limitowanej odcienie idealnie wpisują się w panujące trendy: są to brudne/szarawe/przygaszone kolory. Opakowanie stało się praktyczniejsze, bo zamykane na magnes i dostało ekskluzywnego koloru złota.
Moje kosmetyczne serduszko zabiło szybciej na widok dwóch odcieni: 413 Burned Ruby oraz 414 Smoked Wood.
413 to piękne, głębokie wino / burgund z lekką domieszką fioletu. 414 zaś to przygaszony, brudny od szarości beżo-róż.
PURE PEARL PIGMENT to też produkt znany w ofercie KOBO. Sama posiadam kilka ze standardowej kolekcji TUTAJ. Pigmenty z Edycji Limitowanej jednak zmieniły odrobinę swoją formułę. Nadal są to bardzo drobno zmielone perły, ale pigment dostał jeszcze dodatkowo drobinki micro glittera, który jest lekko wyczuwalny pod palcem i nadaje cudownego błysku. Także dużo zmieniło się w trwałości: te z edycji limitowanej są o WIELE bardziej trwałe niż te z podstawowej kolekcji, znakomicie przylegają do skóry co będzie skutkować tym, że micro glitter nie będzie się osypywał.
W opakowaniu pigment to po prostu biały proszek. Dopiero po nałożeniu na skórę i roztarciu palcem dzieje się magia!
Mi udało się zdobyć tylko dwa odcienie: 511 MAGIC SPARKS i 512 CHERRY SPARKS, ale już teraz wiem, że wrócę się jeszcze po 513 GOLDEN SKY.
Oddać ich piękno błysku na zdjęciach to wyczyn praktycznie niemożliwy ponieważ „oko” aparatu nie łapie ich tak jak ludzkie oko. 511 to ciepły róż opalizujący na złoto, a 512 to chłodny róż opalizujący na zielono. Istna magia… aż serce staje!
Muszę przyznać, że to wyjątkowo udana limitka! Całość jest w takim już klimacie bardzo świąteczno-sylwestrowym prawda?! 😀
Moje serduszko kosmetykoholiczki drży na sam widok. A Wasze?!
POZDRAWIAM
Piękne te pigmenty! I szminki też!
A ile ja się nagimnastykowałam, żeby chociaż w 10% oddać ich piękno w fotach… zrobiłam tym pigmentom chyba ze 20 zdjęć, a tylko jedno oddało choć minimum ich piękna. Masakra…
pigmenty rewelacja, są piękne! Jutro lecę po jakiś do natury. Szminki też ciekawe, podobają mi się kolory, ale za matowymi jakoś niezbyt przepadam…
Pigmenty warto mieć w swojej kolekcji, bo są unikatowe… a szminki: to nie są takie ciężkie, matowe. Mają kremową formułę, która nawilża usta, bardzo komfortowo się je nosi.
Wow kolory szminek są boskie! Zakochałam się :D. A pigmenty? Moje oczy zaświeciły jak znicze 😀
Pozdrawiam!
My kobiety to jednak jesteśmy sroczki co?! 😉
Muszę dorwać te pigmenty 😉
Szybciutko jak jeszcze są..
Bardzo ładne mają kolory te szminki:)
…i bardzo fajnie się noszą! 🙂
No i namówiła 🙂 Mam szminkę 414 Smoked Wood oraz 417 Rose Desert. Trochę się rozczarowałam wyborem kolorów, oba odcienie są bardzo do siebie zbliżone, w zasadzie różnią się tylko intensywnością, i to nieznacznie, gdybym mogła, nie kupiłabym tej Rose Desert, wystarczyłaby Smoked Wood. Odcień 414 jest ciekawy, typowo „brudny”, z fioletowym podtonem. Nosi się bardzo przyjemnie 🙂 i jest wystarczająco trwała na moje potrzeby (nie psuje się przy mówieniu, nie ściera). W cenie -40% warto było 🙂 – w cenie regularnej także polecam. Opakowanie super, solidne magnesiki, ładne wykończenie.
Z tej całej ferajny szminek tylko 413 się odróżnia, reszta faktycznie tylko nie znacznie się różni, jedne są cieplejsze, inne zimniejsze a jeszcze inne tylko jaśniejsze. Ale każda wybierze coś dla siebie.
Pomadki mają świetne kolory 🙂
Kolorystyka BARDZO trafiona!