Blend Bunny Cosmetics Sugar & Grunge Palette | Prawie Pierwsze wrażenie

Witajcie

Nie będę Was oszukiwać… moje początki z paletą Blend Bunny Cosmetics Sugar & Grunge nie należały do najprostszych relacji… :/

Przeważnie to co publikuję jest moim pierwszym, szczerym wrażeniem. W przypadku palety Blend Bunny Cosmetics Sugar & Grunge będzie PRAWIE pierwszym… ale od początku.

Marka Blend Bunny Cosmetics jest jedną z „polecanych” indie brand na początek w świecie marek niezależnych, małych, tak samo jak Cosmic Brushes. Ich palety są „stosunkowo” przystępne cenowo co do jakości. Dodatkowo są dosyć charakterystyczne, bo układ cieni przeważnie jest bardzo podobny: odcienie przejściowe, budujące kolor oraz pogłębiające. Dodatkowo kolorysta jest typowo grunge!

Mi spodobała się opcja Sugar & Grunge: wszystko w tym temacie! Niby słodko, niby pastelowo, ale wciąż grunge! Ciekawa kompozycja…

Mam ją już od paru dobrych tygodni, ale pierwsze użycie nie należało do udanych chociaż poniekąd to moja wina. Zawsze jako bazy używam zastygającego korektora. W dniu kiedy pierwszy raz użyłam Sugar & Grunge coś mi się odmieniło i nałożyłam klasyczną bazę pod cienie… :/ to był błąd. Nakładało się to plamiście i ciężko rozcierało… Po tych doświadczeniach odłożyłam ją na półkę.

Ale wróciłam do niej… tym razem już klasycznie, na korektorze. Jest o milion razy lepiej, ale i tak te cienie mają pewien ukryty haczyk. Mianowicie: wklepujemy, upakowujemy kolor na powiece, a następnie delikatnie rozcieramy granice. Nigdy odwrotnie (czyli rozcierając dodajemy koloru, żeby go zbudować). Pierwszy raz spotykam się z taką właściwością cieni. Może właśnie do takiej techniki aplikacji zostały stworzone?! Może dlatego mnie to tak zaskakuje, bo zwykle używam innej techniki w swoich makijażach. Być może…

Dodatkowo maty Blend Bunny Cosmetics są wychwalane za jakość… nie powiem, że są złe, ale są inne! Mają bardzo taką „cieniutką” formulację. Są takie jedwabiste, ale z drugiej strony jak by półkryjące. Sama biję się z myślami czy mi się to podoba czy też nie. Z jednej strony wypadają bardzo lekko na powiece, a z drugiej wolę konkretny pigment. To już chyba kwestia preferencji.

Co do błysków: noo… są średnie! To taka perełka okraszona drobinkami, nic po za tym. Z tego co wiem to w nowszych wydaniach marki zmienili formułę błysków na lepsze, konkretniejsze. Jeśli takową kupię to oczywiście podzielę się wrażeniami i je wtedy porównam ze sobą. Te z palety Sugar & Grunge są takie meh… nic nie urywa.

Mimo, że koniec końców makijaż wyszedł dość ciekawy (przyznajcie, że kompozycja turkusu z szarością daje intrygujący vibe?) to do samej formulacji cieni Blend Bunny Cosmetics mam ambiwalentny stosunek. Jestem rozdarta w środku, bo jest tyle świetnych marek, które skradły me makijażowe serduszko od pierwszego wrażenia, że mam poczucie, że może być lepiej…

Dajcie znać czy mieliście też taki przypadek z którymś kosmetykiem, produktem?! Niby nie jest zły, ale….

POZDRAWIAM

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *