Witajcie
Początek nowego roku zaczyna się oczywiście podsumowaniem minionego. Przegląd tych naj naj naj… lepszych kosmetyków w roku 2015!
Wybrać tych ulubionych tym razem było banalnie proste. Zrobiłam rachunek sumienia po co sięgałam najczęściej i co mnie urzekło najbardziej także w tym poście zawiera się sama śmietanka, najlepsi z najlepszych, nawet święte Graale.
Od razu uprzedzam, że na ten jeden post będzie przypadać setki odmian słów uwielbiam, ubóstwiam, kocham itd. 😉 😀 Także życzę miłej lektury….
Revlon Colorstay Combination / Oily Skin (30 ml / stacjonarnie ok 60 zł, online ok 30 zł): to już mój święty Graal wśród podkładów, każdy nowy podkład porównuje z nim pod względem koloru, właściwości, trwałości… jeśli chcę mieć 110% pewność idealnego makijażu przez ponad 12 godzin to automatycznie, bez wahania sięgam po Colorstay. Co drugi makijaż na blogu jest z tym podkładem. W lecie jestem 180 Sand Beige, ale zimną mieszam pół na pół 150 Buff i 180 Sand Beige. UWIELBIAM za wszystko!
KATEGORIA: KOREKTOR
Catrice Liquid Camouflage High Coverage Concealer (5 ml / ok. 15 zł): pokochałam ten korektor za świetne krycie i łatwość w blendowaniu. Świetny pod oczy, bo nie wchodzi w zmarszczki mimiczne, trzyma się godzinami, nie ściera, nie migruje. Wtapia się idealnie w skórę więc kompletnie nie jest widoczny. Ma tylko jeden minus: kolorystyka. Są dostępne tylko dwa kolory: 010 Porcellain i 020 Light Beige, niestety nie różnią się jasnością (oba są prawie takiej samej jasności/intensywności, zobacz na fotce) a kolorem: Porcellain jest neutralny, lekko różowy, a Light Beige żółty. Szkoda, że nie ma czegoś jaśniejszego i ciemniejszego, wtedy byłby dla wszystkich.
Catrice Camouflage Cream (3g / 13 zł): starszy brat Liquid Camouflage, bo był pierwszy na rynku i polubiły go rzesze konsumentek, do tego stopnia, że trudno go kupić (zresztą tak samo jak Liquid Camouflage). Tego korektora używam do zakrywania niedoskonałości i przebarwień. Zakryje prawie wszystko. Dobrze zafiksowany pudrem trzyma się godzinami. Dla najlepszego efektu krycia najlepiej nakładać go ruchami wklepującymi/stemplującymi niż rozcierać. Przez swoją kremową konsystencję nie daje się po oczy, bo jest po prostu na ciężki.
KATEGORIA: PUDER MATUJĄCY | FIXUJĄCY
Essence all about matt! fixing compact powder (8g / ok. 15 zł): w 2015 roku zaczęłam stosować technikę „Baking face” i do tego spisuje się doskonale. Bardzo drobno zmielony, transparentny puder, nie daje efektu wypudrowanej twarzy, jest w postaci prasowanej więc wygodniejszy w użytkowaniu. Co do mocy matującej: jest trochę słabszy niż jego poprzednik Mariza Selective Matujący Puder Ryżowy, ale dobre parę godzin wytrzymuje idealnie. Lepiej spisuje się jako puder fixujący niżeli matujący.
KATEGORIA: BAZA POD CIENIE
Dax Cosmetics Cashmere Eyeshadow Base (7g / ok. 20 zł): mój ulubieniec już od lat. Na przestrzeni 2015 roku próbowałam innych baz, ale totalnie wymiękają przy tej (łącznie ze sławną bazą Artdeco, która dla mnie jest totalną klapą). Bardzo wydajna, bo jedno opakowanie spokojnie wystarcza na 1-1,5 roku.
Maybelline Color Tattoo 24 HR (4g / ok. 25 zł): to są moje niezawodne kolorowe bazy. Zawsze gdy chcę podbić jakiś kolor, zintensyfikować go lub dodać mu głębi. Solo nigdy ich nie używam, bo mogą się rolować, ale utrwalone cieniem nie do zdarcia. Można także używać ich do rysowania kresek.
NYX Jumbo Eye Pencil #Milk (5 g / ok. 25 zł): idealna biała baza pod wszystko. Jeśli chcę, aby kolor był mega intensywny, jaskrawy i wibrujący. Świętnie trzyma się także na linii wodnej dając bardzo wyrazisty efekt. Mega wydajna, bo musiałam ją zastrugać tylko raz w 2015 roku.
KATEGORIA: MASKARA
Maybelline Lash Sensational Waterproof (9,4 ml / ok. 36 zł): silikonowa, zakrzywiona, zaokrąglona szczoteczka o zróżnicowanej strukturze pozwala na dotarcie nawet do najkrótszych rzęs. Świetnie rozdziela rzęsy nadając im objętości, pokręca i zastyga przez co utrwala podkręcenie na wiele godzin. Ma jeden minus: skubana jest tak wodoodporna, że nawet specjalnymi dwufazowymi płynami naprawdę ciężko ją zmyć (szybciej można sobie powyrywać rzęsy niż pozbyć się jej).
Nouveau Lashes Noir Mascara (8 ml / ok. 80 zł): znalazłam ją w swoich zasobach jeszcze z jakiegoś pudełka beGlossy. To jest bardzo dziwny produkt ponieważ jest to maskara przeznaczona do rzęs sztucznie zagęszczanych i przedłużanych. I z tego też powodu świetnie rozczesuje rzęsy i je wydłuża (ok. 30-50%), ale dając efekt bardzo naturalny rzęs. Lubię tą maskarę także używać gdy stosuje sztuczne rzęsy na pasku gdy chcę scalić moje własne ze sztucznymi.
KATEGORIA: CIENIE DO POWIEK
Makeup Revolution linia czekoladowych palet I ♥ MAKEUP (22 g / ok. 40 zł jedna paleta): zaczęło się niewinnie od pierwszej Naked Chocolate, teraz mam już wszystkie (a jest ich 5: I heart Chocolate ; Death by Chocolate ; Naked Chocolate ; Pink Fizz ; Salted Caramel). Uwielbiam za dobór kolorów, za wykończenia, za świetną pigmentację, za łatwe i płynne rozcieranie, za trwałość. Maty MUR nie są suchymi matami (tak jak np. Sleek), a raczej mają taką aksamitną, satynową konsystencję przez co cudownie się rozcierają, wykończenie nie jest na maksa matowe, ale jak przyjżycie się w makijażu nie robi to żadnej różnicy, perły i cienie metaliczne: mega napigmentowane i pięknie prezentują się na oku, nie rolują się i dobrze się trzymają, to co jest w wyprasce w palecie jest też na oku, mają dobrą przyczepność do skóry, te drobinkowe: drobinki niestety trochę gubią się przy rozcieraniu (np. z Inglota Double Sparkle wypadają pod tym względem jeszcze gorzej, drobinki odpadają, zostaje tylko sam mat :/ ), ogóle dobra kolorystyka w każdej palecie (można dobrać paletę do koloru tęczówki i preferencji w makijażu), na tyle dobrze dobrane maty kontra błyszczące cienie, że można bez problemu stworzyć cały look jedną paletą, nie zabierając nic innego np na wyjazd. ŚWIETNE, UWIELBIAM I POLECAM.
Makijaże z użyciem palety I heart Chocolate TUTAJ; Death by Chocolate TUTAJ; Naked Chocolate TUTAJ.
KATEGORIA: KONTUROWANIE | BRONZER | RÓŻ
KOBO Matt Bronzing & Contouring Powder (9 g / 19,99 zł) i KOBO Highlighter Powder (9 g / 19,99 zł): to moim zdaniem najlepsze produkty tego typu na drogeryjnych pułkach. Bronzery są matowe, chłodne w odcieniu, cudownie imitują naturalny cień, trwałe i świetne do konturowania twarzy. W tym produkcie zawarta jest cała „filozofia konturowania”. Rozświetlacze zaś dają subtelny, naturalny błysk. Nie jest to „tafla wody” ani metaliczno-perłowa poświata a aksamitny, welurowy pobłysk. Szczególnie polecałabym je do konturowania na co dzień, bo dają naturalny efekt a po drugie dla cer mieszanych i tłustych z rozszerzonymi porami, bo są na tyle subtelne, że nie podkreślają niedoskonałości i „tłustości” cery.
Bourjois Blush (2,5 g / ok. 50 zł szt.): produkt sam w sobie nie jest nowy, bo w szafie Bourjois jest już od lat, ale w 2015 roku odkryłam je na nowo. Są to wypiekane róże także większości kolorów jest błyszczących i drobinkowych. Ale ten błysk jest bardzo aksamitny, elegancki i kobiecy. Kolor można budować od lekkiego szimerku po mocny kolor. Moim ulubionym kolorem jest 34 Rose d’Or (do zobaczenia TUTAJ) a także matowy 48 Cendre de Rose Brune. Aaa…i ten cudowny, mocny zapach róż! Utrzymuje się nawet po aplikacji na policzkach jeszcze przez godzinę lub dwie.
Wibo Diamond Illuminator (szt. / ok. 10 zł): piękny, mocny rozświetlacz w kolorze szampańskim/białego złota/beżowym. Kolor jakże naturalny, ale widoczny wyłącznie przy łapaniu światła. Bardzo mocny pigment, więc i efekt który można nim uzyskać jest spektakularny (oczywiście w zależności od tego w jakiej ilości go zaaplikujemy). Coś dla fanek naprawdę mocnego błysku, ale nie tandetnego. Więcej TUTAJ.
KATEGORIA: USTA
Bourjois Rouge Edition Velvet (6,7 ml / 50 zł): oczywiście jest to szminka w płynie idealnie wpisująca się w trend matowych ust. Jest bardzo mocno napigmentowana, prawie jednym pociągnięciem aplikatora daje pełne krycie (w zależności od koloru). Przy aplikacji jest lekko błyszcząca/mokra, ale momentalnie zastyga na ustach na matowo. Niewiarygodnie trwała, można jeść i pić prawie cały wieczór, a ona wciąż jest na ustach, przy wyrazistszych kolorach czasami nawet trudno ją zmyć przy demakijażu. Jest to typ produktu long lasting także dobra pielęgnacja ust pod tą szminkę się przydaje, bo lekko wysusza. Niestety przy aplikacji ma bardzo chemiczny/metaliczny zapach, ale na szczęście szybko ulatuje. Moje ulubione kolory to 05 Olé Flamingo! (do zobaczenia TUTAJ) i 06 Pink Pong (do zobaczenia TUTAJ).
Golden Rose Matte Lipstick Crayon (3,5 g / 11,90 zł): wyglądająca niepozornie matowa szminka w kredce to połączenie jak by konturówki to ust ze szminką o wykończeniu aksamitno-woskowym. Daje efekt matowych/kremowych ust, ale bez wysuszania ich dzięki zawartości składników nawilżających oraz wit. E. Poręczna i praktyczna forma w grubej kredce do temperowania. Mocny, kryjący pigment utrzymujący się parę dobrych godzin. Selekcja prawie 20 kolorów sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie. Moja ulubiona #10 TUTAJ.
Kobo Matte Lips (4,5 g / 15,99 zł): kolejna „matowa” szminka, ale o wykończeniu zdecydowanie kremowym. Jest dostępnych 6 kolorów, ale mój hit to #404 Monaco (wszystko o niej TUTAJ). Intrygujący i bardzo rzadko spotykany kolor amarantu/fioletu. Ma mnóstw składników pielęgnujących usta także jest komfortowa w noszeniu a przy tym nie traci na mocnym pigmencie i trwałości na ustach.
KATEGORIA: BRWI
INGLOT Konturówka do brwi w żelu (2 g / 37 zł): to nowość Inglota w 2015 roku. Wypuścili produkt coś na kształt pomady z ABH czyli można powiedzieć, że to taka polska odpowiedź na tego typu kosmetyk. Dla mnie to hit! Wszystko jest idealne: selekcja kolorów, konsystencja, aplikacja, trwałość… Tą konturówką można uzyskać efekt od delikatnych, naturalnych brwi po mocne, wyrysowane. Co kto chce. Rysowane linie są miękkie, naturalne, brwi są wypełnione, ale nieprzerysowane, nie jak narysowane. Mój kolor #18 jest najzimniejszym odcieniem w całej gamie (a jest ich aż 12 kolorów) i idealnie pasuje do koloru moich naturalnych włosków. Selekcja kolorów jest przepiękna, bo można dostać bardzo ciepłe odcienie dla rudzielców poprzez chłodne szatynki i brunetki, delikatne odcienie dla blondynek oraz czerń. Produkt w opakowaniu wydaje się malusieńki, ale mam go pół roku i jestem ledwo w połowie opakowania przy codziennym użytkowaniu. Po prostu produkt na wielką szóstkę! Zdecydowanie kupię ponownie.
L’oreal Brow Artist Plumper (7 ml / 35 zł): to maskara to wyczesywania i utrwalania brwi. Ten produkt nie zawiera tylko i wyłącznie kolorowego żelu, ale ma w sobie mikro kosmki włosków. Dzięki temu kosmetyk ten nie służy tylko do utrwalania, ale także lekko wypełnia brwi i je koloryzuje także jeśli macie brwi, które są pełniejsze i nie potrzebujecie ich zbytnio wypełniać to jest do doskonały produkt. Ma fajną, małą szczoteczkę i świetny, chłodny kolor. Występuje podajże w 3 kolorach. Utrzymuje w ryzach włoskich przez cały dzień nie tworząc na nich twardej, posklejanej powłoki.
KATEGORIA: KREDKI DO OCZU | EYELINERY
Golden Rose Precision Eyeliner Intense black (szt. / 16,90 zł): to moje odkrycie 2015 roku. To klasyczny eyeliner w pisaku w kolorze intensywnej czerni. Nie wiem co w nim tak cudownego, ale kreski rysują się gładko, nie ciągnie skóry, kreski są równe, intensywne, po prostu piękne! Jak by sam rysował. Zakończenie pisaka jest na tyle cienkie, że można idealnie sięgnąć w wewnętrznym kąciku i wyrysować idealnie zakończoną „jaskółkę” w zewnętrznym. Czerń jest intensywna a kreska bardzo trwała i pozostaje na oku godzinami nietknięta, ale za to bardzo łatwo się zmywa przy demakijażu. Jak się sprawuje w akcji do zobaczenia TUTAJ i TUTAJ.
Golden Rose Dream Eyes Eyeliner #426 (1,4 g / 6,30 zł): głównie mam tu na myśli odcień cielisty #426, a to nie bez powodu ponieważ to idealna cielista, matowa kredka na linię wodną, bardzo trwała i w mega naturalnym kolorze (nie za biała, nie za różowa, nie za żółta), bardzo rzadko można taką spotkać. Nie rozpływa się po paru mrugnięciach i dzięki kolorowi „naturalnie” powiększa oko. Choć trzeba przyznać, że inne kolory kredki z tej linii też są świetne.
KATEGORIA: AKCESORIA
ZOEVA PINK ELEMENTS Complete Eye Set (Zestaw 12 pędzli / 260 zł): to najlepszy zestaw pędzli jakie dotychczas miałam. Jakość wykonania, rodzaj włosia, kształty pędzli i ich multi zastosowanie są perfekcyjne i na najwyższym poziomie. Cena 260 zł wydaje się być dość pokaźną ceną, ale po pierwszym użyciu przepadłam i chcę więcej. W zestawie otrzymujemy 12 RÓŻNYCH pędzli, które mają muli zastosowania. Każdy z osobna ma charakterystyczny kształt, który pozwala na przeróżne wykorzystanie na miliony sposobów. Pędzle są tak przemyślane, że niektóre są z włosia naturalnego (jak np. 227, 230, 231), syntetycznego (jak np. 142, 322), ale także mieszanego naturalnego z syntetycznym (jak np. 224) co sprawia, że nadaje im to konkretnej funkcji i stają się do niej niezawodne. Zakup takich pędzli uważam na bardzo dobra inwestycję, ponieważ cienie czy szminka się zużyje, przeterminuje, a pędzle zostają na długie lata. Teraz będę się czaić na secik do twarzy 😉
KATEGORIA: LAKIER DO PAZNOKCI
Essence The Gel Nail Polish #37 serendipity (8 ml / 6,99 zł): w ogóle cała seria The Gel wyjątkowo się udała Essence. Lakier posiada bardzo szeroki pędzelek co ułatwia szybkie malowanie, kryje już przy pierwszej warstwie i naprawdę długo się utrzymuje (nawet do tygodnia bez uszczerbku i jakiekolwiek top coatu). Na szczególną uwagę zasługuje kolor #37 serendipity ponieważ jest magicznym odcieniem, bo raz wydaje się niewinnym szaraczkiem, a znów kiedy indziej staje się mglistą lawendą. Był najbardziej lajkowanym przez Was manicure na INSTA w 2015 roku (KLIK) i nic w tym dziwnego ;).
I tak przelecieliśmy przez wszystkich ulubieńców 2015 roku, a trochę tego było, ale są to najlepsze kosmetyki z najlepszych i w 100% sprawdzone i polecam gorąco bez wahania.
Oczywiście w komentarzach podzielcie się swoim ulubieńcami 2015 oku (może wśród nich i ja znajdę nowych na rok 2016 ;)).
POZDRAWIAM
Super podsumowanie! wielkie, wielkie dzięki! Kilka moich ulubieńców 2015 pokrywa się z Twoimi typami 🙂 Pozwolę sobie co nieco skomentować od siebie, także o rozczarowaniach.
Nie będę pisać o stałych bywalcach, za dużo by tego było, tylko o tym, na co wpadłam w minionym roku z kosmetyków drogeryjnych 🙂
Brwi: uwielbiam, i oby jej nie modyfikowali i nie wycofali, konturówkę/pomadę do brwi Inglota (mam odcienie 11 i 12, idealne) – to jest mega hit! I tak jak Ty używam i lubię L’oreal Brow Artist Plumper (w odcieniu ciemnym).
Natomiast jako produkt do konturowania z Kobo wygrywa u mnie 505-tka Inglota http://www.inglot.pl/twarz-freedom-system/299-puder-do-modelowania-twarzy-hd.html – cudownie chłodny odcień pudru, bardzo wydajny produkt, moim zdaniem o lepszej od Kobo trwałości (znam oba, mam także Kobo Nubian Desert).
Usta: Golden Rose Matte Lipstick Crayon – oczywiście tak! ale moim osobistym odkryciem są też pomadki z olejkiem arganowym od Paese http://sklep.paese.pl/p/111-pomadka-z-dodatkiem-oleju-arganowego, bardzo trwałe, o satynowym wykończeniu, z dobrze przemyślanymi kolorami.
Róże i bronzery: tu muszę pochwalić krytykowaną nieco w blogosferze linię Eris Provoke. W cenach promocyjnych (regularne faktycznie mogą się wydawać nieco zawyżone) naprawdę warto wypróbować! Mam róż (Blusher) w odcieniu Indian Rose http://sklep.drirenaeris.com/pl/product/blusher-roz-do-policzkow-1076.html i jest to bardzo trwały, mocno napigmentowany, satynowy, prosty w nakładaniu i blendowaniu produkt (wydaje się ciemny w opakowaniu, na twarzy daje w moim przypadku bardzo naturalne, „bezpieczne” ale także atrakcyjne wykończenie). Mam też bronzer Choco Brozner w jaśniejszym odcieniu, jako produkt do lekkiego ocieplania twarzy jest doskonały. No i Star Shimmer http://sklep.drirenaeris.com/pl/product/star-shimmer-rozswietlacz-w-kompakcie-1073.html, specyficzny rozświetlacz, trochę podchodzący pod efekt Meteorytów (nie do końca, żeby nie było, to jednak inna bajka), cudeńko dla chłodnych, ale także neutralnych odcieni skóry.
Twarz: tu znowu Eris Provoke (nie, nie płacą mi za reklamę… niestety 😉 ), puder sypki oraz kompakt Dual Effect, zadziwiająco dobre (niestety ich fluid liftingujący jest tylko średni, nie polecam). Tak więc – w cenach promocyjnych Eris Provoke to jedna z moich marek roku. Do twarzy, z Twojej polecanki, także podkład Golden Rose mineralny w odcieniu 1 – moje odkrycie jako mocno kryjący produkt do super pełnego makijażu, mniej trwały od Revlona, ale nie wysusza mnie tak jak ColorStay.
Baza pod cienie: ta z Hean i tylko ta, jest rewelacyjna! próbowałam kilku innych, ta jest najtańsza i jednocześnie absolutnie najlepsza moim zdaniem 🙂 http://sklep.hean.pl/stay-on-base.html
Tusz do rzęs: poza starymi ulubieńcami, którym jestem wierna od lat, tusz z Yves Rocher http://www.yves-rocher.pl/wydluzajacy_tusz_do_rzes_360 Lubię wąskie oprawki tuszy, lubię gumowe szczoteczki, no i efekt rozdzielonych, delikatnie podkreślonych rzęs – aha, i jeszcze kolor – szary, trudny do znalezienia w większości marek. Z Yves Rocher brałam zwykle całkiem inne rzeczy, aż tu nagle przypomniałam sobie, że mają i tusze, i bingo!
Akcesoria: pędzle Deni Cartez linii Prestige, tu np. do podkładów mineralnych http://denicarte.pl/pl/prestige/631-pedzel-prestige-p-90.html – tanie a naprawdę solidne i dobre.
Cienie do powiek: ogólnie Makeup Revolution, przede wszystkim czekoladki, ale nie tylko, np. to cudeńko http://www.makeuprevolutionstore.com/salvation-palette-unicorns-unite.html. Jestem z nich na tyle zadowolona, że zbieram kolejne… i kolejne, a odpuściłam sobie eksperymenty z droższymi markami.
Fixer: Vipera Make Up Fixative – mocny, utrwala, nie przesusza, nie zapycha, taniutki http://www.viperasklep.pl/utrwalacz-makijazu/1483-vipera-utrwalacz-makijazu-make-up-fixative.html
Marka-odkrycie: Kiko Milano! Mają rozmaite intrygujące patenty plus regularnie się powtarzające spore przeceny. Kilka ich produktów okazało się w użytkowaniu nie tak fajnymi, jak się wydawało na pierwszy rzut oka (np. rozczarowałam się prześlicznym pędzlem z serii Campus Idol http://www.kikocosmetics.com/pl-pl/makijaz/limitowane-edycje/campus-idol/Campus-Idol-Face-Brush/p-KC03805011 – słabawo zbiera pudry, jest nieco szorstki w dotyku na skórze, rozczarowałam się pisakiem do brwii, także szminkami), kilka natomiast urywa khem, khem, no wiadomo co 😉 – polecam szczególnie cienie w kremie, mam 05 http://www.kikocosmetics.com/pl-pl/makijaz/oczy/Cream-Crush-Lasting-Colour-Eyeshadow/p-KM00306005 i jest to w zasadzie cień w typie folii, piękny odcień, piękny efekt, mam też 02 i 04, 02 Pearly Warm Rose jest lekko perłowym różowawym cieniem, a 04 to typowe matowe taupe, doskonałe jako baza (te Color Tattoes jakoś mi nie podpasowały, może trafiałam na felerne, wysuszone egzemplarze). Warto sprawdzać, co mają na stanie w promocjach – trafiają się w Kiko perełki.
To tyle, rozpisałam się, mam nadzieję, że dało się to przeczytać. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!
Oj dziękuję Ci Kochana za ta wyczerpujący opis… (prawie jak moja notka albo i więcej 😉 ). Uwielbiam czytać takie rzeczy, lubię wymianę informacji w obie strony, każda z Nas może naleźć coś dla siebie 🙂
505-tkę z Inglota muszę sobie sprawić, tylko pytanie: czy ona jest matowa?! Bo kiedyś macałam ją i miała mnóstwo drobinek albo mi się wydawało….
Seria Eris Provoke jakoś mnie nie nęci, może z tego powodu, że wydaje mi się, że jest kierowana do „eleganckiej Pani”, a ja jestem jednak młodą, zwariowana, kolorową osobą. Ale to może tylko moje odczucie….
Oj tak z KIKO jest tak, że albo jakiś produkt jest genialny na 110% albo totalna klapa. A właśnie zapomniałam wspomnieć w ulubieńcach o water eyeshadow :/ są genialne! Szkoda, że nie mam Kiko w Szczecinie, chętnie bym jeszcze poeksplorowała tą markę.
Niestety (albo stety) przez to, że palety MUR są tańsze kuszą, żeby kupować kolejne i kolejne… mam dokładnie tak samo, ale mimo, że są z niższej półki uważam je jedne z najlepszych. Mimo, że np cienie z Zoevy są świetne to tymi z MUR zdecydowanie lepiej mi się pracuje i lepiej wyglądają na żywo na oku.
Tusze Yves Rocher są świetne, szczególnie dla wrażliwych oczu, bo nie uczulają i dają pełny efekt naturalnych, rozczesanych rzęs. Teraz pod koniec grudnia znów wróciłam do swojego ukochanego lash plumping mascara.
Dziękuję Ci jeszcze raz za napisanie o swoich perełkach, muszę je zdecydowanie obczaić. 😉
No to fajnie, że się na coś przydałam 🙂
505 faktycznie ma – jakby się dobrze przyjrzeć – mikrodrobinki, ale na twarzy nie daje to efektu tafli czy połysku czy brokatu, a jedynie lekko zmiękcza wykończenie moim zdaniem. Nie jest taki tępy, „szorstki” mat a nieco bardziej rozmyty ton koloru. Przy okazji, już po popełnieniu mojego wpisu sprawdziłam Nubian Desert Kobo porównując z 505-tką i Nubian Desert jest o wiele cieplejszym odcieniem, 505-tka typowo szarawa, zgaszona jak imitacja cienia na twarzy. Kobo owszem przyda mi się latem do lekkiego „opalenia” twarzy, bo to obiektywnie biorąc dobry produkt.
Eris Provoke – gdyby opakowania były lepsze, solidniejsze, może dałabym się nabrać na wizerunek marki „bardziej premium” a tak, cóż, polecam pod warunkiem, że jest promocja. Niby jakoś dobra czy bardzo dobra, zapach produktów, poziom zmikronizowania daje fajne odczucia, ale regularne ceny – przy tych opakowaniach i dość zachowawczych rozwiązaniach – to jednak kiks. Jak już mam płacić za niewiadomoco dla prestiżu i przyjemności używania, niech to będzie Armani, aż tyle przywiązania do polskich marek nie odczuwam. Za ich cienie nawet nie chwytam, nie zachwyciły mnie doborem barw czy wykończeń, ale produkty bazowe, jak puder sypki czy bronzer albo róż – są ok.
Dzięki za wszelkie porady, przez Ciebie trafiłam na podkład Golden Rose i kilka innych rzeczy 🙂 – no i podziękowania dla kokcinelii za poradę odnośnie pudrów wykończeniowych, przyda się!
505-tka jest na mojej liście zakupów na luty wraz z podkładem HD Inglota. Zobaczymy….
Ostatnio nawet macałam w Rossku ten rozświetlacz Eris Provoke co polecałaś, jest bajecznie drobno zmielony, nawet nie można wyrzuć pod palcami grama szorstkości i daje dość subtelne wykończenie, spodobał mi się, może się na niego skuszę, ale jak pisałaś na jakimś promo.
Masz rację co do pudru, sama byłam zaskoczona i muszę się w go zaopatrzyć.
Pudry Kobo bardzo lubię, mam ten bronzer i puder transparentny – oba produkty są świetne.
Akurat pudru nie mam, ale słyszałam o nim same dobre rzeczy więc wcześniej czy później pewnie się w niego zaopatrzę.
co to technika baking Face? XD
Baking Face to w skrócie ujmując technika utrwalania i rozjaśniania polegająca na nakładaniu znacznie większej ilości pudru (ja używam głównie pod oczy) i pozostawieniu jej na kilka minut, a później nadmiar się usuwa. Wydaje się, że co ma piernik do wiatraka, ale to serio DZIAŁA! To zdecydowanie lepiej utrwala korektor pod oczami, jak by wypełnia załamania skóry, dając efekt takiej gładkiej skóry, efekt HD.
A wiesz, muszę spróbować techniki baking Face, jestem jej ogromnie ciekawa. Uwielbiam wszystkie produkty z Twoich ulubieńców, prócz REV, smród farby powoduje u mnie silne mdłości i zawroty głowy, kompletnie nie mogę ich używać, a podobno są tak trwałe ;( Pozdrawiam ciepło!
Polecam spróbować Baking Face. Działa cuda! Szczególnie właśnie w okolicach pod oczami, do utrwalania korektora. Polecam to robić gąbeczką typu beautyblender, mokrą oczywiście, puder idealnie nakłada się w „nadmiarze”, właśnie o to chodzi. To zdecydowanie lepiej utrwala korektor pod oczami, jak by wypełnia załamania skóry, dając efekt takiej gładkiej skóry, efekt HD.
Widzę, że w Twoich ulubieńcach jest również kilku moich np: podkład CS, bronzer Kobo, pomada do brwi Inglot, pomadka Golden Rose Crayon no i oczywiście ukochane czekoladki MUR 🙂
Łączy Nas bardzo wiele… mamy podobny styl jeśli chodzi o makijaż.
To i ja dorzucę coś od siebie Wielu Twoich ulubieńców pokrywa się z moimi typami, ale to nie dziwi Często jesteś dla mnie MoNuSiU inspiracją nie tylko przy tworzeniu makijaży, ale i podczas robienia zakupów A że staram się oglądać każdą złotówkę dwa razy to i o produktach chcę wiedzieć jak najwięcej, czekam na testy i wrażenia po dłuższym czasie użytkowania i dopiero wtedy decyduje się na zakup[ Dla mnie w 2015r przełomowymi kosmetykami okazała sie konturówka do brwi z INGLOTA oraz eyeliner i pomadki z GR Wreszcie rysuję (choć jeszcze nieporadnie) kreski Hip hip hurraaa:-)
Za to od siebie dodam, że przez ostatni rok szukałam fajnego pudru do wykończenia makijażu (miałam po prostu ochotę na zmianę, ot babska fanaberia) Przy mojej normalnej/mieszanej skórze, poddatnej na zapychanie to całkiem niezłe wyzwanie Jednak nadal numerem jeden na czas lata pozostała krzemionka spherica P-1500 ze sklepu kolorowka.com, gdzie jest dostępna za naprawdę śmieszną cenę Tym bardziej, że jest to podobno to samo co puder HD z MUFE:
https://www.youtube.com/watch?v=pdhHoqmIsBM
Natomiast, gdy słońce przygasa uwielbiam nakładać primer Prelude Satin też z kolorówka.com To niby puder bazowy, ale idealnie nadaje się już na ostatni szlif I mimo, że skierowany jest do cer suchych i normalnej świetnie się u mnie sprawdza Skóra wygląda tak zdrowo, jest delikatnie rozświetlona
Jeśli szukacie dziewczyny fajnych pudrów, z super składami za rozsądną cenę zdecydowanie polecam zajrzeć na kolorowka.com I naprawdę nie płacą mi za reklamę Postanowiłam jednak napisać tę wiadomość, bo zalewane reklamami z sieciówek często dajemy się skusić na jakieś badziewne kosmetyki z lichym skłądem, podczas gdy mniej znane firmy oferują przemyślane i „zdrowe” kosmetyki
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku:-)
Dziękuje Kochana, że podzieliłaś się ze mną tą informacją, nawet o tym nie wiedziałam. Muszę go w takim razie kupić….
[…] już wielokrotnie wspominałam pozostałe palety z serii I ♥ Chocolate (I heart Chocolate; Death by Chocolate; Naked Chocolate) uwielbiam i polecam każdemu. Czy nowe „dzieci” w czekoladowej rodzince też się […]
[…] dwa kolory 150 Buff i 180 Sand Beige). Obszar pod oczami rozjaśniony i skorygowany korektorem (Catrice Liquid Camouflage High Coverage Concealer #020 Light Beige). Twarz leciutko ocieplam bronzerem (W7 Honolulu), dodaje odrobinę miękkiego konturu […]
[…] mocno kryjącym podkładem (Revlon Colorstay #150 Buff). Cienie pod oczami zakrywam korektorem (Catrice Liquid Camouflage High Coverage Concealer #020 Light Beige). Następnie ocieplam bronzerem (W7 Honolulu Bronzer) i konturuję ((KOBO Matt Bronzing & […]
[…] palet jest aż 6 w całej kolekcji: I Heart Chocolate, Death By Chocolate, Naked Chocolate, Salted Caramel (recenzja TUTAJ), Pink Fizz (recenzja TUTAJ), […]